Forum Wszystko o aniołach i demonach Strona Główna

Wszystko o aniołach i demonach
Białe czy czarne skrzydła?
 

W poszukiwaniu prawdy

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wszystko o aniołach i demonach Strona Główna -> Anielska twórczość
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
lord_s
Demon z piekła rodem



Dołączył: 13 Wrz 2006
Posty: 5
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Czw 11:27, 28 Wrz 2006    Temat postu: W poszukiwaniu prawdy

Oto pierwsza część opowiadania stworzonego przeze mnie i Liftangel

W poszukiwaniu prawdy


Z ciemności wyłoniła się mroczna postać. Z bladą skórą i jasnymi włosami kontrastowały
czarne jak noc skrzydła. Zielone oczy wpatrywały się w ciemność. Przy boku przypasany
krótki i wyjątkowo wąski miecz. Był Prosty bez żadnych zdobień, zwyczajne, i funkcjonalne
narzędzie do okaleczania i zabijania. Czarny anioł rozłożył szeroko dłonie i skrzydła,
wciągnął głęboko nocne powietrze. Znieruchomiał w tej pozycji, by chwilę później roześmiać
się głośnym i ciepłym głosem. Zupełnie nie pasującym do jego mrocznej sylwetki. - Zawsze
próbujesz moja droga, choć dobrze wiesz, że nie można się do mnie podkraść.- obrócił się w
kierunku przybyłego anioła, który, a właściwie, która na pierwszy rzut oka była jakby
przeciwieństwem czarnego anioła. Po pierwsze była kobietą, jej skrzydła były białe jak
śnieg natomiast cerę miała ciemną, ale na tym kończyły się drastyczne różnice. Oczy obojga
aniołów były łudząco podobne to samo tyczyło się barwy ich włosów. - Ale to ty zawsze mi
powtarzałeś, że zawsze należy próbować. - słowa były ciepło zabarwione, jednak gdzieś
głęboko była ukryta nuta smutku. -To było dawno. - jego ciepły głos nie zawierał w sobie
nuty smutku, był on jego symfonią. - Nie to nadal jest teraz, tylko, że później.- ciepły
uśmiech na jej twarzy, który miał oddalić nastrój smutku został przyozdobiony samowolną
łzą. Mężczyzna podszedł do anielicy i scałował łzę. Położył dłonie na jej ramionach,
spojrzał głęboko w oczy. Ona gwałtownie się do niego przytuliła. Końce ich skrzydeł
zetknęły się ze sobą zasłaniając ich do pasa. Całowali się w intymności anielskich
skrzydeł. Gdy przerwali ona szepnęła. - Słyszałeś to? Ktoś albo coś się zbliża...- uśmiechnął
się łagodnie. - Wiem o tym, śledzili cię, od kiedy tylko wylądowałaś. To tylko kilka
wampirów, ale co dziwne jest z nimi wilkołak.- głos ciepły, opanowany, tchnący spokojem i
dodający pewności siebie. - Wiedziałeś i nic nie mówiłeś?!- niestety ten głos, który
działał w taki wspaniały sposób na ludzi na nią przestał już działać kilkaset lat temu.
Cichy metaliczny odgłos wydawany przez klingę wyciąganą z metalowej pochwy zlał się z
szelestem piór, gdy oba anioły odwróciły się do siebie plecami. Ona zajęła pozycję
gotowości do walki, a w dłoni dzierżyła długi drewniany kołek okuty metalem by mógł być
wykorzystywany wielokrotnie. On miał ręce opuszczone wzdłuż ciała, stał rozluźniony.
Wrodzony instynkt piekielnych istot będących odpryskami jaźni samego Oświeconego księcia
piekieł, kazał im zaatakować jakby to mogłoby się wydawać słabszego przeciwnika. Pierwszy
wampir skoczył na anielicę ze szczytu jednej z na wpół zburzonych ścian ongiś wspaniałej
katedry, w której wnętrzu się znajdowali. Nie zauważyła tego, obserwowała czającego się w
spowitej mrokiem nawie wilkołaka. To byłby koniec gdyby była sama, ale nie była. Żadnego
ruchu, który mogłoby zarejestrować ludzkie czy też nawet nie ludzkie oko. Ręka czarnego
anioła trzymająca ostrze znajdowała się w górze tak, iż spadający na anielicę wampir nie
miał żadnej szansy na to by uniknąć przebicia. Prawa fizyki są nieubłagane, jeżeli nie jest
się aniołem lub czystym demonem. Mimo rozpaczliwej próby polimorfi wampir zakończył swoje istnienie jako odrobina pyłu rozwiana przez wiatr. Wilkołak zawył przeciągle i rozpętało
się piekło. Piekło dla napastników, rzucili się całą grupą na dwójkę aniołów. On nie
przesunął się nawet o milimetr, otaczała go coraz większa chmura pyłu. Ona natomiast
uwijała się jak w ukropie, ale to nie było jej pierwsze spotkanie z wampirami, więc nie
miała większego problemu. Ostatni przemienił się już w odrobinę pyłu i nastała chwila
pozornego wytchnienia. Z przeciągłym warkotem ze swego ukrycia w mroku ruszył ku nim
wilkołak. Był duży nawet jak na swoja wypaczoną rasę, miał prawie dwa i pół metra wzrostu.
Pokryte sierścią palce kończyły się długimi pazurami. Zaczął biec w kierunku pary aniołów.
Ona zamachnęła się by wbić kołek w serce bestii, który wbrew oczekiwaniom i solidnym
metalowym okuciom rozpadł się w drzazgi. Anielica została odrzucona jednym uderzeniem
szponiastej łapy, krzyknęła i upadła na ziemię z rany na ramieniu zaczęła płynąć krew. Wilk
kierował się prosto na czarnego anioła. Ostrze odbiło się od włochatej piersi monstrum.
Wyraz zdziwienia ukazał się na twarzy czarnoskrzydłego. Wyciągnął wolną dłoń i położył ją
na ramieniu bestii, następnie spojrzał w przekrwione ślepia i smutno się uśmiechnął.
Wilkołak padł na ziemię, a jego martwe ciało rozpoczęło potworną przemianę w martwe ciało
człowieka, jakim był przed przemianą. - Nienawidzę zabijać, szczególnie w ten sposób.-
szepnął czarny anioł i zwrócił się do swej towarzyszki. Ona odrzucając z rąk resztki
drewnianego kołka pogłaskała go z czułością po policzku.-Wiesz, dobrze, że czasem nie
możemy inaczej.- powiedziała cicho, lecz stanowczo po czym objęła go, by dodać mu otuchy by przejąć połowę jego wyrzutów sumienia na swe barki. Otarła pot z jego skroni rąbkiem swej niegdyś śnieżnobiałej szaty, którą teraz pokrył kurz. Spojrzeli sobie głęboko w oczy, a w
ich źrenicach nie było już ani gniewu ani strachu. To było coś wyjątkowego, coś, czego nie
można zdefiniować. Z rozciętego ramienia powoli sączyła się krew, spływająca jasną strugą
po jej ciele. Czarnoskrzydły spojrzał wzrokiem pełnym przerażenia, które zamieniło się w
troskę. - Trzeba się tym zająć.- schylił się chwytając sukni i rozdarł go na kawałki by
zrobić opatrunek z czystego materiału. Jego oczom ukazały się smukłe nogi jakby wyrzeźbione z marmuru. Silne, a zarazem kobiece skrzętnie ukrywane pod aksamitnym materiałem. Westchnął. Z zamyślenia wyrwał go jej cichy szept.- Zawstydzasz mnie.- Przepraszam.- podniósł się na równe nogi. Delikatnie owinął zranione ramie anielicy i nie czekając na jej reakcje uniósł ją na swych silnych rękach.- Obejmij mnie w takim stanie nie dasz rady lecieć samodzielnie.- posłusznie wykonała jego polecenie, ukrywając lekkie zmieszanie i poniekąd satysfakcję. Wtuliła się w z ufnością w jego ciepły tors. Z niebywałą lekkością anioł o czarnych skrzydłach wzbił się wysoko i poszybował ze swą towarzyszką w ramionach do przystani...


Wylądował jak najdelikatniej na białych od słońca deskach pomostu. Mimo to Angela cicho syknęła, a jej palce mocniej zacisnęły się na jego ramieniu. Spojrzał na jej twarz, była blada. W jej oczach malowało się przerażenie. Cicho wyszeptała.
- Zostaw mnie tutaj, sama dojdę do domu.- pokręcił przecząco głową.
- Nie przeszłabyś w tym stanie trzech kroków.- widząc, że zamierza protestować pocałował ją szybko w usta. Starał się nieść ją jak najdelikatniej, a zarazem iść jak najszybszym krokiem. Wreszcie wkroczył na kamienny trakt prowadzący do miasta, gdy spotkali grupę młodych aniołów. Kiedy napotkani zobaczyli jego czarne skrzydła bardzo szybko uciekli.
-Wciąż się boją.- westchnął Sky i ruszył dalej ze słodkim ciężarem w ramionach. Angela mieszkała teraz na peryferiach miasta, choć kiedyś było inaczej, ongiś mieszkała w samym jego sercu. W wielkim pałacu namiestnika ziemi, a właściwie tego skrawka góry wolnego od plugastwa. Dotarł do jej domu i ramieniem pchnął drzwi, które otworzyły się z cichym skrzypnięciem, wpuszczając kilka promieni słońca do ciemnego pomieszczenia. Z wnętrza odezwał się głos, który Sky znał tylko jako kwilenie niemowlęcia.
- Mamo! Wróciłaś.- Na dźwięk tego głosu poczuł ciepło w sercu, wróciły wspomnienia sprzed lat, zawahał się lecz szybkim krokiem wszedł do mrocznego wnętrza i ułożył drżącą Angel na stojącym pod ścianą wąskim łóżku.
- Kim jesteś? I co się stało mamie?.- nieco piskliwy, ale dość przyjemny głos nastolatki wyrażał w sobie troskę i zaniepokojenie.
- Zapal świecę i przynieś miskę z ciepła wodą oraz jakiś ręcznik.- i jeszcze po sekundzie.
-i... czystą odzież.-ton władczy nie znoszący sprzeciwu, ale także wyrażający prośbę, ton ojca, w którym można było wyczuć nutkę czułości... Dziewczyna zapaliła szybko świecę, stojąc plecami do Skya i wyszła do drugiego pomieszczenia po resztę przykazanych rzeczy. W tym czasie czarnoskrzydły przyjrzał się ramieniu Angeli. Ramię było opuchnięte i przebarwione, a tkanka wokół rany podchodziła ropą. Przyłożył dłoń do czoła anielicy, było rozpalone.
-Przynieś jeszcze zimnej wody i dodatkowy ręcznik!- krzyknął. Po chwili dziewczyna pojawiła się w drzwiach w iście akrobatycznej pozie. W obu dłoniach miski z gorącą i zimną wodą, a na przedramionach przewieszone ręczniki czyste ubranie. Wpatrywała się w podłogę by się o coś nie potknąć. Dopiero, gdy postawiła jedną miskę na stole, podniosła głowę by spojrzeć na tego, który pomógł jej mamie. I o mały włos nie upuściła drugiej miski na podłogę. Czarny znowu pokazał swój niebywały refleks i przytrzymał naczynie nim wysunęło się do końca z dłoni dziewczyny.
- Ty jesteś.... Ty jesteś...- dziewczyna-anioł wpatrywała się w twarz czarnoskrzydłego.
-Tato!- rzuciła mu się na szyję, prawie go wywracając. Poczuł na szyi kroplę wilgoci.
- Już dobrze Lea, puść bo mnie udusisz.- Delikatnie odsunął ją od siebie. Gdy podniosła głowę, zauważył, że po jej policzkach spływały łzy. - Musimy się zająć twoją mamą- powiedział cicho i odwrócił się do Angeli. Ta leżąc cicho na łóżku z przerażeniem wpatrywała się w nich. Jej policzki pokryły się czerwienią, usta drżały, a ręce niespokojnie tarmosiły strzępki ubrania. Straciła przytomność. Sky zbliżył się do łóżka i delikatnie poprawił leżącą na nim Angelę. Przemył jej twarz i ranę ciepłą wodą, by zmyć, choć trochę pokrywający jej delikatną skórę kurz. Opatrzył ropiejącą ranę, a zwinięty ręcznik zwilżony w zimnej wodzie położył na rozpalonym czole. Miał nadzieję, że to pomoże i ulży jej w cierpieniu. Denerwował się, gdy działo się jej coś złego, martwił o nią za każdym razem, gdy stawiali wspólnie czoła swoim wrogom, gdy walczyli ramię w ramię... Ale wiedział, że jest silna, że nigdy nie podda się bez walki. Jakąś chwilę siedział zamyślony i wpatrzony w jej zmęczoną, targaną co kilka minut grymasem bólu twarz. Pomyślał, że spokojny sen dobrze jej zrobi, więc wstał i cicho udał się do sąsiedniego pokoju, gdzie w ciemności skulona na łóżku siedziała Lea. Poruszyła się niespokojnie, gdy stanął w drzwiach.
- Co z mamą? - zerwała się z łóżka i zapytała szybko, patrząc na niego czujnie, by wychwycić każdy gest.
- Nie martw się, wszystko będzie dobrze. Wyjdzie z tego... - Przerwał, bo w tym momencie Lea podeszła do stołu i zapaliła świecę. Ujrzał jak bardzo podobna jest do Angeli, te same czujne oczy, opanowane ruchy, bystrość umysłu... - Zaopiekuj się nią - szepnął Sky i odwrócił się, by odejść. Nie lubił pożegnań. Dziewczyna chciała coś powiedzieć, lecz tylko stała wpatrzona w niego. Wtedy usłyszeli przerażający krzyk, dobiegający z sąsiedniego pokoju. Oboje szybko znaleźli się przy łóżku anielicy. Siedziała zlana potem, wsparta na kilku poduszkach, niepewnym wzrokiem błądząc gdzieś w głębi ciemnego pokoju, głęboko wciągając powietrze. Gorączka spowodowała, że miała przywidzenia. On sam często się dziwił, jak ona to wszystko dzielnie znosi... - To był tylko sen. Jesteś już bezpieczna
- Silne dłonie Sky'a głaskały jej policzek z zadziwiającą delikatnością. Aż sam się zdziwił, że ręce, które potrafią zabić, mogą być tak kojące. Lea uśmiechnęła się ciepło do matki i przysiadła na brzegu łóżka, lecz po chwili z płaczem przytuliła się do jej kolan, uważając by nie sprawić jej bólu swoim ciężarem. Widząc, że poczuła się lepiej, postanowił już odejść
- Jeśli będzie Ci czegoś trzeba, daj znać. Ja muszę już iść - Sky wstał i smutnym wzrokiem omiótł leżące na łóżku dziewczyny, równie piękne, jak i smutne. W ich oczach można było dostrzec zawód...
- Nie mogę zostać - pomyślał i ostatni raz spojrzał prosto w oczy Angeli, która ze zrozumieniem skinęła głową. Wiedział, że go nie będzie zatrzymywać, ona rozumiała wszystko. I tylko spływająca po policzku łza i ręce głaskające wolno ukrytą w ciepłych matczynych ramionach głowę dziecka, sprawiło mu ogromny ból...


Angela przytuliła mocniej do siebie łkającą Leę. – Nie płacz już kochanie – czule otarła z jej rozpalonego policzka łzy i spojrzała prosto w błyszczące i bardzo smutne oczy. – Wróci… - cicho wyszeptała, lecz w jej głosie można było wyczuć pewność, która uspokoiła dziewczynę. Zamknęła oczy i po chwili zasnęła, wzdychając lekko przez sen. Wysunęła się z jej objęć delikatnie, by nie obudzić zmęczonego dziecka. Otuliła je kołdrą. Lubiła patrzeć, gdy Lea spała, wyglądała wtedy tak ślicznie, była spokojna i taka podobna do Sky’a… Pochyliła się by odgarnąć z jej policzka opadający kosmyk włosów i złożyła na nim czuły matczyny pocałunek. Niepewnie stąpając podeszłą do okna, próbując otworzyć okiennice, jednak była zbyt słaba. Z rezygnacją oparła się o drewnianą powierzchnię a jej oczy po raz kolejny wypełniły się łzami. Starła jedną spływająca po policzku szybkim ruchem ręki. Wyszła na dwór, wolno otwierając drzwi, by zminimalizować skrzypnięcie i nie zbudzić Lei. Wschodzące słońce raziło swoim blaskiem, przedzierając się rozpaczliwie pomiędzy liśćmi wysokich drzew. Tak bezchmurne niebo nie może zwiastować niczego dobrego – pomyślała i ruszyła przed siebie, mijając budzące się wiosną różowe tulipany, idąc szybkim i stanowczym krokiem, zupełnie nie podobnym w tej chwili do kroku delikatnej i kruchej kobiety. Zatrzymała się dopiero, gdy usłyszała swoje imię. – Co on tu robił? – słysząc to, gwałtownie się odwróciła, niemal wpadając na dość postawnego młodego anioła, o ciemnych długich włosach i piwnych oczach, w których od nadmiaru złości. Na jego twarzy malowała się wręcz nienawiść. Lecz gdy tylko Angela pogłaskała go po policzku, jego rysy nieco złagodniały. – Mir, dlaczego zostawiłeś Leę samą, przecież Cię prosiłam byś zajął się nią, gdy mnie nie będzie. – To nie jest odpowiedź na moje pytanie – powiedział z nieukrywaną złością i spojrzał na nią surowo.- Co on tu robił? – zimnym tonem zapytał ponownie i objął ją ramieniem, dopiero teraz zauważając zakrwawiony bandaż. – Co się stało? – krzyknął dotykając z niepokojem jej ramienia. – Czy to … - jego oczy zaszkliły się złowrogo a źrenice zwężyły się – Uspokój się, to nie to, co myślisz. Nie skrzywdziłby mnie. Nie Sky… - Angela z wyrzutem spojrzała na Mira i odwróciła się do niego plecami, wpatrując się przed siebie. Wbiła wzrok w płynące po niebie chmury. Anioł podszedł bliżej i objął ją – Przepraszam, mamo… Ale nie rozumiem, jak możesz się z nim spotkać po tym, co się stało. – Anielica westchnęła głęboko, odsuwając się od syna by spojrzeć mu w oczy. Nie chciała mu tłumaczyć wszystkiego od początku, zresztą nie mogła zdradzić żadnych szczegółów, a bez tego na pewno by nie zrozumiał. To co się kiedyś stało, było wbrew pozorom znacznie bardziej skomplikowane. – Kiedyś sam zrozumiesz – wyszeptała cicho ze smutkiem. – Chodźmy już do domu, Lea będzie się o nas martwić.

Chwyciła go za rękę i pociągnęła za sobą w kierunku domu. Początkowo się opierał, lecz Angela potrafiła go nakłonić do tego, by zmienił zdanie. Miała niezwykły dar przekonywania, jak też wiele innych, o których wiedziało niewielu. Na przykład o tym, że czasem potrafi czytać w cudzych myślach wiedział tylko Sky, lecz on nigdy by nie zdradził jej sekretu. Gdy zbliżali się do chaty, Mir nagle zwolnił i gwałtownie się zatrzymał zmieszany. Angela obejrzała się. Niedaleko nich stała grupka młodych aniołów, zaśmiewając się głośno. – Mir, chodź o nas – krzyknął jeden z nich i wykonał nieznaczny ruch głową w kierunku swoich towarzyszy, którzy nagle wybuchnęli histerycznym śmiechem. Chłopak spojrzał w oczy matce, lecz Angela powoli zaczęła iść. Podszedł do niej, czekając na to, co powie. - Masz wybór. Jesteś wolny i sam podejmujesz decyzje. – położyła rękę na jego ramieniu i uśmiechnęła się – To Twój wybór. – dodała jeszcze i odwróciła się. Szła wolno po piaszczystej drodze, nie oglądając się za siebie. Mir postał jeszcze chwilę, spoglądając raz na kolegów, raz na oddalające się plecy matki, po czym udał się w jej ślady.
Lea nie spała, gdy anielica przekroczyła próg. Siedziała na łóżku i z uśmiechem przywitała Angelę. – Czas zmienić opatrunek mamo. – Jak zwykle o nic nie pytała, nie chciała by się tłumaczyła z tego, gdzie była i co robiła. Zdążyła przywyknąć do tego, że jej matka czasem znika na jakiś czas. Zawsze wracała, a to było najważniejsze. Kiedy zdjęła lekko zabrudzony i oropiały bandaż, białoskrzydła nieznacznie się skrzywiła, lecz zapomniała o bólu, gdy w drzwiach ujrzała syna. Pomyślała, że tak naprawdę jest to dobry chłopak, i choć czasem popełnia błędy i zachowuje się nierozważnie, nie zrobi nic takiego, co może przekreślić jego życie. Młoda anielica kończyła właśnie przemywać ranę i chciała zabrać się za dalsze czynności, lecz Mir przerwał jej, wyjmując bandaż z ręki – Zrób coś do jedzenia, kruszynko, ja dokończę – wypowiedział czule, patrząc na siostrę z miłością. Lea uśmiechnęła się i posłusznie poszła do kuchni. Angela siedziała spokojnie, gdy syn bandażował jej opuchnięte ramię. Kiedy skończył, poleciła mu, by po posiłku udał się do miasta i odszukał Damasu. Musiała koniecznie z nią porozmawiać.


Gdy Lea udała się do swego pokoju, by go nieco uporządkować, a Mir po powrocie położył się, a po chwili w pokoju obok słychać było równomierne chrapanie Angela zmieniła ubranie i przeczesała swoje włosy. Przejrzałą się w wiszącym na ścianie bogato zdobionym lustrze, które kiedyś dostała od Sky’a. Uśmiechnęła się na myśl o tym wspomnieniu. Lubili się w nim przeglądać, stojąc obok siebie… W błyszczącej powierzchni zobaczyła wysoką kobietę, której dość mocno umięśnione ciało jak na tak drobną istotę okrywała długa jasnoniebieska szata. Angela z uśmiechem poszła do córki, by uprzedzić ją, że wychodzi. Gdy już przekroczyła próg domu i wyszła na zewnątrz, założyła na głowę kaptur, który miękko opadł na jej twarz, przesłaniając czoło, ograniczając otulające jej policzki kręcone pierścienie włosów. W tajemnicy udała się do miejsca, gdzie zwykle spotykała się z Damasu. Niebieski kolor uważany był za kolor bezpieczeństwa, miał chronić przed złym urokiem. Nie bała się tego, lecz nie chciała by przez jej odwagę i łamanie głupich kanonów cierpieli inni, zwłaszcza dzieci. Gdy szła wąską ścieżką do lasu, mijając grupkę ludzi, zerkających na nią podejrzliwie, usłyszała ich ciche szepty. Czasem całe zdania , czasem słowa wyrwane z kontekstu…
- Idzie do tej czarownicy
- Zostanie wyklęta!
- Damasu namieszała jej w głowie…
- kiedyś była taka porządna
- to Sky
Nie zwracała większej uwagi na to co mówili, bo były to puste słowa, nie mające pokrycia w rzeczywistości, po prostu były to plotki i domysły. Na dźwięk pewnego imienia jednak na jej policzki wystąpił rumieniec.
- Za kontakty z nim zostanie surowo ukarana…
Angela głębiej wcisnęła kaptur na głowę i szła dalej, aż wkroczyła w ciemny, mroczny las. wysokie drzewa, rozpaczliwie sięgające nieba pokrytego w całości ciemnymi kłębiastymi chmurami, drzewa które lekko kołysze szumiący wiatr. Na gałęziach gdzieś wysoko przysiadły kruki. Trawa już pożółkła, wypalona letnim słońcem i szeleszcze pod każdym, nawet najdrobniejszym stąpnięciem. Nad ziemia unosi się gęsta mgła przesłaniająca cały obraz. Kiedy już stanęła przed olbrzymim głazem, rozejrzała się dookoła. Poczuła silny powiew wiatru, który pozbawił ją schronienia przed złym wzrokiem , rozwiewając włosy. Tuż obok niej pojawiła się Damasu, patrząc na anielicę czujnym wzrokiem, o nic nie pytając, powiedziała spokojnym głosem – Witaj, anielico – Witaj Damasu, tak bardzo chciałam Cię zobaczyć… - Położyła dłonie na jej ramionach i pochyliła głowę. Na jej policzek wypłynęła łza, którą stara kobieta starła rąbkiem swojej szaty. – Nie czas na łzy. Wiem co Cię dręczy, moja droga. Ale nie wiem, czy potrafię Ci pomóc. – Jesteś dla mnie jak matka… Wystarczy, że mnie wysłuchasz… - Przysiadły na płaskiej powierzchni głazu i Angela zaczęła cicho. – Nie potrafię walczyć z tym uczuciem, nie jestem pewna czy chcę… Sky daje mi niezwykłą siłę. Taka, jakiej nikt sam nie uzyska.- Tu Damasu jej przerwała – Jesteście sobie przeznaczeni, mówiłam Ci o tym – Anielica spojrzała na nią. Damasu była starą kobietą, którą wielu podejrzewało o czary, sprowadzanie złych duchów na wioskę oraz kontakty z wilkołakami. Jej twarz pokrywała siatka zmarszczek, lecz jej siwe włosy zawsze luźno powiewały na wietrze, trzepocząc niczym skrzydła. – Pamiętasz jak znalazłam Leę i Mira? Tylko Sky był przy mnie, nie zawahał się ani razy, choć oboje byliśmy tacy młodzi. Pomógł mi i wspólnie zajęliśmy się porzuconymi niemowlętami. Pokochał oboje tak samo, jak ja… - Angela kontynuowała, choć było po niej widać, jak jest jej trudno – Później, gdy rozpętała się ta bitwa i wszyscy myśleli, że to Sky zabił Piluksa wszystko uległo zmianie. – spuściła głowę i schowała ją w ramionach, a jej ciało wstrząsnęło się spazmatycznym płaczem. – Płacz dziecko. To pozwoli Ci trzeźwo spojrzeć na wszystko, pozbędziesz się tego, co od lat w Tobie tkwi jak drzazga – cicho powiedziała Damasu., bawiąc się końcówką sznura przytrzymującego szatę kobiety. Gdy Angela uspokoiła się nieco, zaczęła dalej mówić – To wtedy zabronili Sky’owi zbliżać się do miasta. Grozili, że go zabiją, jeśli tylko pojawi się w okolicy. Ja tez nie mogłam się z nim spotykać. Powiedzieli, że odbiorą mi dzieci… Pozbawiliby je wszystkiego. Ale ja tak bardzo chciałam być z nim… - Angela podniosła głowę i błyszczącymi oczami patrzyła gdzieś przed siebie – Przecież on nawet nie wie, że tamten ślub był kłamstwem, że nigdy nie przestałam być mu wierna…- Zamknęła oczy. Tak bardzo chciała go znów zobaczyć. Teraz już nie była pewna, czy to ostatnie spotkanie było rzeczywistością, czy tylko pięknym omamem…[/b]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum Wszystko o aniołach i demonach Strona Główna -> Anielska twórczość Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2005 phpBB Group
deoxBlue v1.0 // Theme created by Sopel stylerbb.net & programosy.pl

Regulamin